Nie wiem, jak Wy, ale ja w dzieciństwie czytałam naprawdę dużo komiksów. Kiedy więc Kuba doszperał się informacji o przygotowywanej karcianko-kościance Marvel Dice Masters, ucieszyłam się jak dziecko. X-Men versus Avengersi? Do tego unikatowe kostki i karty? Ok, brzmi może nieco przerażająco, ale zasady są banalnie proste, a zabawy sporo
Co masz w środku?
Otóż w zestawie startowym otrzymujemy 44 unikatowe kostki i 38 kart. Biorąc pod uwagę cenę (ja płaciłam w Planszostrefie około 50 PLN), naprawdę nie jest źle. Do tego mamy oczywiście instrukcję i dwa papierowe woreczki do losowania kostek (wyglądają trochę jak papierowe torebki na cukierki – zdecydowanie trzeba je będzie czymś zastąpić!).
- Kostki bohaterów i akcji
- Kostki bohaterów
- Kostki pomocników
- Papierowy woreczek do losowania kostek
- Kilka kart akcji
- Kilka kart bohaterów
O zasadach
Zasady, jak już wspominałam, są bardzo proste. Na początku wybieramy umówioną liczbę bohaterów (instrukcja sugeruje na początek po dwóch). Do nich dobieramy pasujące dwie kostki i kładziemy na kartach. Do tego pośrodku wykładamy jeszcze losowe trzy lub cztery karty akcji, na których kładziemy kostki przypisane do tych akcji (oznaczamy każdą kartę jednym z czterech dostępnych kolorów i w danej rozgrywce właśnie to kostki akcji o tych kolorach będą przypisane do tych kart akcji). Wreszcie bierzemy woreczek i wsypujemy do niego po osiem biało-czarnych kostek pomocników. Możemy zaczynać!
Celem gry jest ukatrupienie przeciwnika poprzez zabranie mu wszystkich punktów życia. W pierwszej rozgrywce najlepiej umówić się na po 10 życia. Cała gra oparta jest tak naprawdę na rzucaniu kostkami i zarządzaniu wynikami rzutów. Niektóre kostki dają nam energię niezbędną do zakupu kolejnych kostek ze stołu. Te z kolei oprócz energii mogą też być postaciami, czy specjalnymi akcjami, które będziemy „wystawiać” przeciwko nieprzyjacielowi. Nasi bohaterowie będą się atakować, blokować, ukrywać, wykorzystywać potężne moce, a wszystko to po to, by wreszcie zadać ostateczny cios przywódcy przeciwnej bandy.
Jak wrażenia, koleżanko?
No więc wrażenia po dwóch króciutkich partiach są jak najlepsze – to gra, w której szybko nauczymy się zasad, a potem po prostu będziemy czerpać radość z gry. Nie ma tu miejsca na jakieś gigantyczne strategie. Owszem, pokombinować trochę trzeba, musimy w końcu pokonać myślącego przecież przeciwnika. Ale clue gry polega na czymś zupełnie innym. Rzucamy kostkami i staramy się po prostu dopaść tych po drugiej stronie
Gra ma jedną, potężną wadę – wciąga My z Kubą już zamówiliśmy 30 tzw. „boosterów” czyli malutkich paczuszek, w których znajdują się po dwie karty i dwie kostki. Takie jajka-niespodzianki z akcentem na to drugie
No wiecie, w końcu każdy chce grać Wolverinem.
Pingback: Kalendarz adwentowy – dzień 19 | Board Game Girl()