Carcassonne i milion dodatków do niej… kto nie słyszał o tej strategicznej grze, ten niegodzien zwać się prawdziwym fanem planszówek! Z czym Wam się kojarzy? Z relaksującym popołudniem wśród familii? A może z bardziej trzeźwą częścią imprezy? Jeśli mamy z mężem ochotę powyrywać sobie wnętrzności, a potem zdeptać je, spalić i wytrzeć buty w trawę, nigdy nie wybieramy Carcassonne. Bo te przyjemnie wyglądające klocuszki nie kojarzą się z zaciętą walką ani z przyspieszonym biciem serc. Ta gra to relaks. No, może czasem zdarzy się w trakcie rozrywki jakieś: „Oooo nieeeee” lub „Jak mogłeś?!”. Czy podobnie jest w wersji elektronicznej? Cóż, niezupełnie. Ta łatwa i przyjemna gra dla całej rodziny (w tym dla jej młodszej i mniej krwiożerczej części) w wersji tabletowej w pewnych okolicznościach staje się walką na noże, na rwanie zębów i podstępne rozplatanie przeciwnikom warkoczy. Na szczęście nie musi tak być, jeśli wybierzecie najłatwiejszych dummy playerów. Ale biada Wam, jeżeli zechcecie zmierzyć się z tymi, którzy w opisie mają „Computer strong” lub „Computer evil”…
Zanim przejdę do wyjaśniania, dlaczego łatwo nie jest, koniecznie muszę wspomnieć o pięknej, idealnie odwzorowanej szacie graficznej i niezwykłej łatwości w nawigacji. No właśnie: gra jest przyjemna dla oka, a do tego już po chwili dokładnie wiadomo, jak ją obsługiwać – wielkie brawa dla projektantów! Nieskomplikowane zasady i równie prosta zawartość analogowego pudełka wcale nie muszą oznaczać przyjemnego interfejsu w wersji elektronicznej. Najlepszym tego przykładem są iPad-owe Fasolki, o których za jakiś czas Wam opowiem.
W wersji offline’owej do wyboru mamy dziewięciu przeciwników komputerowych. Stopień ich upierdliwości oceniam w przedziale od średnio do ultraprzebrzydłych. Ci ostatni dziwnym trafem mają niebywałego farta przy losowaniu kafelków, wszystko im się pięknie udaje, tworzą ogromne miasta i drogi, które bez trudu dobudowują do końca, i regularnie trafiają im się klasztory, które zawsze mogą umieścić w dociętej na miarę, prawie gotowej do punktowania miejskiej dziurze. Och, co za banda szczęściarzy! Nie sposób z nimi wygrać, ponieważ zawsze wykonują optymalne ruchy, a ja – nie dość że ulegam emocjom, a co za tym idzie – popełniam strategiczne błędy, tom jeszcze blondynka. Z tych jaśniejszych. Klęska murowana. Najłatwiejsze wirtualne cwaniaki są do pokonania, choć nie bez problemów – na pewno nie przypominają sprytem średnio ogarniętego czterolatka, dlatego są godnymi rywalami. Bez względu na dobór oponentów według zaawansowania, wciąż mam poczucie, że nie układam w spokoju kafli, tylko wyrywam punkty przeciwnikom prosto z ich gardeł. Lub tyłków. Hmm, w wersji papierowej jakoś milej bywało.
Gra zawiera opcję podpowiedzi, która – o ile jest używana – zdecydowanie obniża stopień trudności. Można na bieżąco podglądać, jakie kafelki terenu nie zostały jeszcze wylosowane i co dokładnie znajduje się w wirtualnym odpowiedniku worka, z którego ciągniemy kolejne elementy. Wystarczy jedno kliknięcie i wszystko widać jak na dłoni. Nie korzystam z tych podpowiedzi, kiedy gram offline, bo lubię wiernie odwzorowywać stan świadomości towarzyszący przy rozgrywkach bez prądu, ale kiedy w grę wchodzi zabawa online i mierzenie się z realnym przeciwnikiem, nagle opcja dokładniejszej oceny sytuacji wydaje się niezwykle kusząca…
Gracze online są dostępni od ręki – dwuosobową rozgrywkę można zorganizować w kilkanaście sekund. W trakcie gry nasze decyzje pogania zegar (półtorej minuty na ruch), a na koniec gracze dostają dodatnie lub ujemne punkty do światowego rankingu. Mamy tu zatem coś więcej niż mało istotne rozgrywki o złote kalesony – kolekcjonowanie punktów, sukcesy i porażki, emocje najwyższej próby! Granie online jest już zupełnie bliskie tradycyjnym rozgrywkom, dlatego polecam ją wszystkim, którzy mają dość zbyt idealnej sztucznej inteligencji.
Jest jeszcze funkcja offline’owej rozgrywki w pojedynkę – to taki dziwaczny carcassonne’owy pasjans. Nie powiem Wam więcej, bo on akurat niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Jakże smutno by było, gdyby w wersji elektronicznej Carcassonne nie dało się dokupić kilku dodatków, prawda? Na szczęście developerzy pomyśleli o potencjalnym smutku odbiorców i co jakiś czas wypuszczają dodatki, które można zakupić bez wielkich poszukiwań – prosto z wnętrza aplikacji. Ceny są zachęcające: od 0,89€ do 1,79€ za sztukę. Na razie ukazały się: Księżniczka i smok, Kupcy i budowniczowie, Karczmy i katedry oraz dwa minidodatki: Rzeka (nowe kafelki terenu) i Phantom (nowe pionki).
Carcassonne w wersji na tablet został naprawdę fantastycznie zaprojektowany, dlatego jeśli lubicie tę grę, koniecznie spróbujcie poukładać kafle na wirtualnym stole.
Pingback: GRY PLANSZOWE W PIGUŁCE #404 - Board Times - gry planszowe to nasza pasja()
Pingback: Kalendarz adwentowy – dzień 23 | Board Game Girl()
Pingback: O Carcassone w radiowej Czwórce | Board Game Girl()