Dixit – recenzja

dixit

Ach, gdyby w Dixit dało się grać w dwie osoby… To zdanie wypowiedziałam już chyba milion razy, korzystając przy tym z westchnięcia zawiedzionej żony numer 3. Znaczy westchnięcie ma numer porządkowy 3, żona pierwsza i ostatnia (mam nadzieję!). Wzdycham do Dixita, bo zauroczyła mnie ta – niepodobna do niczego, co znałam wcześniej – gra i po pierwszej rozgrywce wiedziałam, że mogłabym grać, i grać, i grać, i grać… Zastanawiałam się nawet, czy nie dałoby rady stworzyć dummy playera. Albo dwóch. Ale to niestety nie zadziała i o ile do tanga trzeba dwojga, to Dixit jest bardziej wymagający, nawet troje może nie wystarczyć do poczucia tej cudownej satysfakcji po rozegranej partii… Czytaj dalej

Le Havre – recenzja

Le_havreLe Havre po rozłożeniu wygląda tak, że fani surowcowego zbieractwa powinni natychmiast paść z zachwytu: góry ryb, gliny, drewna, monet, nawet krowy mają swoje wysypisko! Le Havre to gra, która mimo kilkudziesięciu rozegranych partii jeszcze mi nie zbrzydła i nic nie wskazuje na to, by miało się tak stać w najbliższym czasie. To mój ulubieniec wśród eurosów.

Czytaj dalej

E-planszówki. Średniowiecze XXI wieku: Carcassonne

CarcassonneCarcassonne i milion dodatków do niej… kto nie słyszał o tej strategicznej grze, ten niegodzien zwać się prawdziwym fanem planszówek! Z czym Wam się kojarzy? Z relaksującym popołudniem wśród familii? A może z bardziej trzeźwą częścią imprezy? Jeśli mamy z mężem ochotę powyrywać sobie wnętrzności, a potem zdeptać je, spalić i wytrzeć buty w trawę, nigdy nie wybieramy Carcassonne. Bo te przyjemnie wyglądające klocuszki nie kojarzą się z zaciętą walką ani z przyspieszonym biciem serc. Ta gra to relaks. No, może czasem zdarzy się w trakcie rozrywki jakieś: „Oooo nieeeee” lub „Jak mogłeś?!”. Czy podobnie jest w wersji elektronicznej? Cóż, niezupełnie. Czytaj dalej

Planszówki na tablecie

e-planszówkiDawno, dawno temu, za siedmioma górami i trzema metra stacjami, mieszkali oni. We dwoje. Zakochani w planszówkach bez pamięci, kupowali coraz to nowe pudła i z coraz większym trudem upychali je butem do szafy. Rozgrywali kilkaset partii rocznie i wciąż mieli apetyt na więcej. A potem pojawił się On. Ten trzeci. Partie rozgrywały się coraz rzadziej, coraz trudniej było im zmobilizować się do rozłożenia planszy, ale przecież stara miłość nie rdzewieje, prawda? Czytaj dalej